Jezioro hańcza, zimne, ciemne i najgłębsze jezioro w Polsce, było głównym celem Artura Ksyckiego i jego ekipy, która miała okazję nurkować na głębokość ponad 100 metrów. Przypomnijmy tylko, iż instruktor nurkowania wykonał już samotnie nurkowanie w tym akwenie na 104 metry!
Ponadto uczestniczy wyprawy mieli możliwość również ukończenia kursu trimix instruktora.
Położone niedaleko Suwałk najgłębsze jezioro w Polsce było kolejnym zrealizowanym w lipcu celem wyprawy Artura Ksyckiego, znanego w Pile instruktora nurkowania. Tam też jego ekipa, również pod okiem Roberta Jabłońskiego z organizacji PSAI, która jest jedną z najstarszych organizacji nurkowania technicznego na świecie, nie tylko miała okazję nurkować na głębokość ponad 100 metrów, ale również ukończyła kurs trimix instruktora. Podkreślmy, iż PSAI to od wielu lat specjalistyczna organizacja, która w przeważającej części zajmowała się szkoleniami związanymi z głębokim nurkowaniem na powietrzu. Organizacja powstała we florydzkiej szkole nurkowej w 1962 roku a założycielem jest Hal Watts. W 1967 roku, używając specjalistycznych metod nurkowych osiągnął on głębokość 119m. Zdarzenie to odnotowane zostało w Księdze Guinnessa. Ze względu na to, iż tak głębokie nurkowania są niebezpieczne dla człowieka zostały uznane za rodzaj sportów ekstremalnych. W PSAI struktura kursów jest bardzo szeroka: od nurkowania rekreacyjnego do głębokiego z wykorzystaniem Nitroxu i Trimix-u oraz ścieżki Rebreatherowej. -W wodach przejrzystych i ciepłych to jednak nie to samo – mówi nam Artur Ksycki. -Wszyscy uczestnicy naszej wypraw zdecydowali się na nurkowanie i szkolenie w Polskich jeziorach ze względu na trudne warunki i dobre przygotowanie do późniejszego szkolenia nurków technicznych – podkreśla pilski instruktor: – Po zamówieniu wybranych przez nas i dokładnym zanalizowaniu mieszanin oddechowych wszyscy uczestnicy wyprawy udali się na planowanie nurkowanie.
Całe zejście było uzależnione od czasu, jaki miało zająć znalezienie odpowiedniej głębokości i rozstawienia dwóch lin, przy których mieliśmy schodzić. Po kompletnym przygotowaniu wyruszyliśmy w oznaczone wcześniej miejsce. Plan nurkowania zakładał 101m, a było około 106m- dodaje Ksycki.
Naszego instruktora bardzo kusiło zanurkowanie na samo dno, lecz na kursie tego typu to tylko plan awaryjny z większą głębokością i dłuższym czasem pobytu na dnie. Pogoda im prawie dopisała. Padał deszcz i całe szczęście nie było tak gorąco. Na łodzi panowała świetna atmosfera, lecz skupienie instruktorów i nurków było na pewno duże. Przed „setką” parę dni wcześniej treningowe nurkowania na 45m, 55m i 75m z długimi czasami dennymi i intensywnymi ćwiczeniami pozwoliły na dobre przygotowanie wszystkich uczestników nurkowania.- Ze względu na dużą ilość osób, które schodziły na 100 metrów (aż siedem osób), postanowiliśmy zanurzać się przy dwóch linach równolegle w dwóch grupach- komentuje Ksycki.- Całe nurkowanie podobnie jak wcześniejsze zanurzenia odbyło się bez najmniejszych kłopotów, dodatkowo osoby zabezpieczające, zarówno w wodzie, jak i na łodzi, znacząco podniosły komfort bezpieczeństwa nurków – dodaje. Z powodu braku jakichkolwiek atrakcji na dnie jeziora i temperaturę wody czas pobytu na dnie wyniósł zaledwie dwie minuty, a samo zejście trwało pięć minut ze zmianą gazu na 40m. W ślad za tym szło analogicznie skracanie dekompresji, sumując całe nurkowanie do niecałych 80 minut.
Po bezproblemowym zejściu na setkę i przebywaniu w temperaturze czterech stopni rozpoczęliśmy wynurzenie długie i z przystankami dekompresyjnymi. Pierwszy zaczął się na głębokości 63 metrów, a od 40m przełączyliśmy się na gaz dekompresyjny i tak do 10m, gdzie zmieniliśmy się na kolejny nitrox o większej zawartości tlenu, tak aby wyczyścić się z azotu i helu. Ostatni przystanek miał miejsce na sześciu metrach i po dwudziestu dziewięciu długich minutach skończyła się nasza dekompresja- Po przypłynięciu do brzegu ekipa z Teamu Posejdon pomogła wyładować cały sprzęt. Dodajmy iż każdy z nurków miał na sobie około 80 kilogramów. A po takim głębokim nurkowaniu nurek nie powinien wykonywać żadnego wysiłku, ponieważ denaturacja trwa jeszcze dobrych kilkanaście godzin.
Kolejne plany pilskiego instruktora to nurkowanie jaskiniowe na ponad sto metrów we Francji oraz około 150 metrów w Egipcie.
Tekst Mariusz Markowski z Tygodnika Nowego- 4 sierpnia 2009 nr 31 (1018)